Greenwashing w języku polskim to “eko ściema”, “zielone mydlenie oczy” lub “zielone kłamstwo”.
Według definicji to działania organizacji, które w komunikacji marketingowej przedstawiają produkt jako ekologiczny i przyjazny dla środowiska, co w rzeczywistości jest nieprawdą i wprowadza klientów w błąd.
W dobie dzisiejszych czasów można śmiało stwierdzić, że hasło ekologiczna marka czy przyjazny środowisku produkt stały się najpopularniejszymi sloganami reklamowymi. Na instagramie czy facebooku, co chwila wyskakują komunikaty “polska eko marka”, “ubrania w duchu slow fashion”, “nie dla fast fashion”, “wegańskie eko kremy”, czy “sklep z produktami w duchu zrównoważonej mody”. A później w asortymencie sukienki 100% poliester, czy piżamy z bawełny konwencjonalnej, która nie ma nic wspólnego z ekologią, znajdziemy też perełki jak produkty z opisem sweter z wełny, a w składzie 5% wełny.
W branży fashion nie mamy żadnych określonych norm, nie trzeba spełniać żadnych wymagań, aby nazywać się marką “slow fashion” lub “eko”. Jedna istnieje rozwiązanie. Obecnie są już certyfikaty, które regulują wiele kwestii związanych ze zmniejszeniem negatywnego wpływu na środowisko, czy warunki pracy. Warto wspomnieć, że bardzo duża ilość marek, które tylko dlatego, że szyją z materiałów naturalnych, czy sztucznych pochodzenia naturalnego tj. wiskoza, lyocell czy modal, komunikują że są eko i przyjazne dla środowiska.
Czy rzeczywiście tak jest?
W pierwszej kolejności trzeba przyznać rację, że bardzo dobrze iż marki odzieżowe wybierają materiały naturalne czy pochodzenia naturalnego, a nie syntetyki jak poliester czy akryl, które są pochodnymi ropy naftowej (tych unikajcie szerokim łukiem). To zdecydowanie lepsze jak perfidne wprowadzenie konsumenta w błąd pisząc “Sweter z wełny”, a w składzie 60% akryl, 35% poliamid i 5% wełny. Jednak to nie wszystko. Pojawia się zatem podstawowe pytanie:
Czy tylko dlatego, że materiał jest naturalny można być marką w duchu eko?
Według mnie odpowiedź brzmi: NIE.
Dlaczego?
Ponieważ, pozostaje jeszcze kilka innych bardzo ważnych kwestii, które mają ogromny wpływ na zmiany klimatu i przyjazność środowisku.
Między innymi są to:
– uprawa surowców na materiał tj. bawełna, czy proces produkcji tj. wiskoza,
– zużycie i zanieczyszczenie wody (wiecie, że 900 milionów ludzi na świecie nie ma dostępu do czystej wody pitnej!),
– traktowanie ludzi pracujących na plantacjach,
– warunki w jakich pracują pracownicy, godne płace, wyzysk dzieci,
– narażenie pracowników plantacji na styczność i wdychanie substancji toksycznych,
– miejsce gdzie powstały produkty – szwalnia.
A to kto pracuje na plantacji, na której stosuje się chemikalia i nawozy sztuczne, nie jest weryfikowane. To jakie ilości wody się zużywa, a ile wód się zanieczyszcza także nie jest weryfikowane. Nie wiem czy wiecie, że w przypadku wiskozy w procesie produkcji wykorzystuje się bardzo toksyczne rozpuszczalniki i zużywa bardzo duże ilości wody. A często odpady odprowadzane są do wód gruntowych.

Dlaczego więc twierdzimy, że są to produkty eko i są przyjazne środowisku, a firmy te nazywają się zrównoważonymi?
Zapamiętajcie jeszcze jedno. Kiedy mamy w 100% bawełnianą bluzkę, czy 100% sukienkę z wiskozy z certyfikatem OEKO- TEX oznacza tylko tyle, że produkt nie zawiera 100 najbardziej szkodliwych substancji dla człowieka. To nie jest EKO. To jest “must have”, standard, który powinien być podstawą w przypadku odzieży, czy produktów, które mają styczność z naszą skórą, ale nic więcej.
Jak weryfikować, aby nie nabrać się na greenwashing?
Uważam, że większość z nas nie chce dać się nabrać na puste hasła marketingowe, dlatego dobrze jest zweryfikować czy produkty posiadają certyfikaty. Uwaga, mam tutaj na myśli certyfikaty światowej rangi, a nie wydawane przez nieznane instytucje. Bo nie wiem czy wiecie, ale każdy może stworzyć swój własny certyfikat…. o tym kiedy indziej i w innym poście.
I tak w przypadku kosmetyków, czy chemii warto wybierać produkty z certyfikatem ECOCERT, jednym z najlepszych światowej rangi certyfikatów w tej działce. Za to w przypadku ubrań warto kierować się certyfikatami tj. GOTS (Global Organic Textile Standard), Lenzing ™ pod grupa tych certyfikatów znajdziecie wiskozę z certyfikatem ECOVERO czy Tencel lub Modal, które powstają w obiegu zamkniętym, GRS (Global Recycled Standard), czy w przypadku wełny certyfikaty tj. ZQ, ZQRX Merino – który gwarantuje etyczne pozyskiwanie wełny, RWS (Responsible Wool Standard). Więcej o certyfikatach także dowiecie się w kolejnych postach.
To dlaczego marki nadal szyją z materiałów bez certyfikatu?
Ponieważ wiskoza bez certyfikatu, czy bawełna konwencjonalna bez certyfikatu jest znacznie tańsza, niekiedy nawet 4-6 krotnie jak materiał posiadający certyfikat. W efekcie czego, marka taka może sobie narzucić znacznie wyższą marżę, jak ta która szyje z certyfikowanych materiałów. Idąc dalej mamy jeszcze warunki w jakich szyte są nasze ubrania i stawki za uszycie np. sukienki. Czy wiecie, że może ona wahać się między 25-95 zł za uszycie jednej sztuki w różnych pracowniach?
Na koniec…
W temacie “eko ściemy” i chronienia się przed pseudo eko markami, zachęcam Was nie tylko do czytania składów materiałów, co jest niezwykle ważne. Ale jeśli rzeczywiście chcecie być odpowiedzialnymi i świadomymi konsumentami, warto weryfikować skąd marka ma materiał i czy posiada on certyfikat. Tak samo w przypadku kosmetyków, samo vegan nie wystarczy. I w tym miejscu odsyłam Was do kilku kontakt na IG, które rzeczywiście dają merytoryczną dawkę wiedzy, a nie bełkot marketingowy. Dodatkowo nie posiadają własnych marek, dzięki czemu są obiektywne.
Sprawdzone kosmetyki, chemia do domu – @naturalnieproste Dominika Chirek
O ekologicznych rozwiązaniach, eko lifestyle, innowacje. Orgom wiedzy z dzieniny eko znajdziecie u Pauliny Górskiej @eko.paulinagorska
Ubrania, kosmetyki, świece, dodatki. Bardzo duża dawka sprawdzonej i zweryfikowanej wiedzy o ekologicznych produktach – znajdziecie u Oli @ekomanufaktury